Alumni gościli u siebie dzieci wraz z opiekunami z Oratorium św. Michała Archanioła w Radomiu.
Spotkanie rozpoczęli od Mszy św., którą w seminaryjnej kaplicy sprawował ks. Paweł Gogacz, wykładowca i wychowawca w radomskim seminarium. W homilii zwrócił uwagę uczestników liturgii na jakość języka i słowa jakie wypowiadamy, aby były one zawsze dobre i życzliwe. Na refektarzu alumni przygotowali słodki poczęstunek. W auli św. Jana Pawła II wspólnie z gośćmi obejrzeli film o św. Franciszku.
Do świetlicy przy ul. Wernera przeciętnie przychodzi 35 dzieci, na liście zapisanych jest 48.
- Od ponad 20 lat alumni Wyższego Seminarium Duchownego w Radomiu praktycznie w każdą środę jeżdżą do oratorium. W tym roku jeździ nas ponad 30. Te dzieci nas przyjmują w swoim domu, zapraszają, oczekują nas. My też chcemy ich zaprosić do naszego domu, bo naszym domem kleryckim jest seminarium. Cieszymy się, że i oni mogą do nas przyjechać i zobaczyć, jak mieszkamy - mówi al. Dominik Idziak z IV roku.
W oratorium klerycy pomagają dzieciom w odrabianiu lekcji, organizują im gry i zabawy. Uczestniczą też w oratoryjnych świętach, takich jak jasełka, czy piknik z okazji św. Michała. - To, że możemy z tymi dzieciakami spędzać czas, daje nam dużo radości wewnętrznej. Może się wydawać, że my im dużo dajemy, ale tak naprawdę to oni są naszą siłą. Czujemy się potrzebni - dodaje D. Idziak.
Wraz z dziećmi w seminarium byli opiekunowie na czele z s. Sylwią ze Zgromadzenia św. Michała Archanioła, która jest kierownikiem świetlicy.
- Klerycy do naszej świetlicy przychodzą na praktyki. Dwa razy w roku zapraszają nas do siebie. Oprowadzają po swoim seminarium. Dzieci bardzo lubią tu przyjeżdżać, bo to dla nich zawsze jakaś inność. Są związane z klerykami, lubią ich, cieszą się, kiedy oni przychodzą do świetlicy, pomagają w lekcjach, grają z nimi w piłkę, organizują zajęcia sportowe, bawią się z nimi, grają w gry planszowe, po prostu organizują im czas. Są bardzo pomocni, bardzo bym chciała, żeby środa była każdym dniem tygodnia, bo wtedy odciążają nas od obowiązków. Każde dziecko potrzebuje osobnej troski. Przy kilkunastoosobowej grupie jedna wychowawczyni nie jest w stanie wszystkiego ogarnąć. Kiedy przyjeżdżają klerycy, jest po prostu łatwiej - mówi s. Sylwia.