Wykładowcy i klerycy przekazali wielkopostną jałmużnę na rzecz wileńskiego hospicjum im. bł. ks. Michała Sopoćki.
W seminaryjnej kaplicy przez cały Wielki Post wystawiona była puszka. W inicjatywę włączyli się zarówno klerycy, których jest 44, jak i wykładowcy. Udało się zebrać 3108 zł, za które zostaną kupione pampersy dla podopiecznych hospicjum.
Zbiórkę pieniędzy zainicjował rektor ks. Jarosław Wojtkun po spotkaniu "Rozmowy o...", którego gośćmi byli Grzegorz Izbicki i Robert Wiraszka, członkowie Zakonu Kawalerów Maltańskich. Opowiadali oni m.in. o współpracy z wileńskim hospicjum, które nosi imię bł. ks. Michała Sopoćki. Kieruje nim s. Michaela Rak ze Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego. W budynku obok dzisiejszego hospicjum mieszkał ks. Sopoćko, a Eugeniusz Kazimierowski malował obraz Jezusa Miłosiernego według wskazań s. Faustyny Kowalskiej.
- Ksiądz rektor opowiadał nam, że tam naprawdę dzieją się cuda. Chorzy doznają pomocy zarówno fizycznej w tych ostatnich chwilach życia, jak i tej duchowej, kiedy mogą - pojednani z Panem Bogiem - przejść do wieczności. Wspomniał, że hospicjum najbardziej potrzebuje pampersów. Powiedział, że dobrze by było w seminarium zorganizować zbiórkę pieniędzy, taką jałmużnę wielkopostną, abyśmy włączyli się w pomoc hospicjum wileńskiemu - mówi Michał Kopciński, kleryk V roku. - My, jako ludzie wierzący, chrześcijanie, tym bardziej jako przygotowujący się do kapłaństwa, czujemy potrzebę wsparcia najbardziej potrzebujących, a tak było w czasie Wielkiego Postu, kiedy wyjątkowo przyświecały nam te trzy uczynki miłosierdzia: modlitwa, post i właśnie jałmużna. Jak czytamy w Piśmie Świętym, jałmużna gładzi grzechy. Tym bardziej, że wskazujemy wiernym tę drogę oczyszczenia siebie i doskonalenia przez jałmużnę i składanie w ten sposób Bogu ofiary. Czemu my mamy tego nie czynić, przecież to jest też nasza droga. Powinniśmy, będąc najpierw dobrymi chrześcijanami, stawać się dopiero kapłanami - dodaje.
Zebrane pieniądze przekazali R. Wiraszce, by Kawalerowi Maltańscy zakupili za nie pampersy.
- Pan Wiraszka przy przekazaniu pieniędzy opowiadał nam różne historie, które pokazują, że jest to dzieło wspierane Bożą łaską. Na przykład z powodu braku pieniędzy siostra Michaela modliła się i w desperacji powiedziała Panu Jezusowi, że jeżeli to jest Jego dzieło, to niech temu zaradzi i da jej jakiś znak. Na przykład niech zakwitnie róża. I tak się stało - 7 grudnia wyglądnęła przez okno, a róża zakwitła. Zebrała wszystkie siostry i powiedziała, że to jest znak, że to jest dzieło Boże, Pan Bóg im dopomoże. Siostry ścięły tę różę, zasuszyły i ona wisi na jednej ze ścian hospicjum jako dowód na to, że Pan Bóg to wszystko prowadzi - opowiada M. Kopciński.