Kolejne malowidła w jej wnętrzu, zaprojektowane przez prof. Wacława Taranczewskiego, odzyskują swój dawny blask.
- To, co robimy, to też troszkę praca twórcza. Nie jesteśmy do końca odtwórcami. Problem polega na tym, żeby nie dać się pokusie tworzenia czegoś całkiem nowego, ale przywrócić tym fragmentom świetność, która została utracona, maksymalnie przybliżając charakter malowideł i ducha epoki – mówi pani Angelika.
Pani Andżelika na temat prof. Taranczewskiego i jego twórczości wie prawie wszystko. To dlatego, że temu artyście poświęciła swoją pracę doktorską.
Państwo Kosińscy podkreślają, że w Radomiu udaje się w bardzo dobry i rzetelny sposób od początku prowadzić prace konserwatorskie, a to dzięki staraniom księdza proboszcza. Wszystko jest oryginalne, bez wtórnych ingerencji osób trzecich, tak jak artysta sobie wymyślił projekt kompleksowego wystroju wnętrza.
- Malowidła powstawały w bardzo trudnym okresie, w starym ustroju. Widać tu m.in. poczet królów polskich. To był malarz odważny w tamtym czasie, ale niestety rzutowało to również na jego karierę zawodową. On miał odwagę stawiać czoło trudnościom i dbać o to, żeby ten duch, nasz polski, religijno-patriotyczny, pojawiał się również i w sztuce - zapewnia pani Angelika.
W wielu miejscach, w których artysta pozostawił swoje prace, nie były one odpowiednio traktowano. Przemalowywano je, a nawet skuwano. - To brak szacunku. Niestety ten artysta jest w Polsce troszeczkę marginalizowany - dopowiada pan Krzysztof.
Pracy przy radomskiej farze jest jeszcze sporo. - Druga, boczna nawa jest do remontu, a także portal od strony ul. Grodzkiej i podchórze. Na zewnątrz, jeśli będą pieniądze, rozpocznie się izolacja pionowa fundamentów kościoła i nowe odprowadzenie wód opadowych. Rozpoczęły się już prace związane z dokończeniem ogrodzenia - wylicza ks. M. Nowak.
Obecne prace w części zostały sfinansowane z pieniędzy Mazowieckiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków i marszałka Województwa Mazowieckiego. Koszt 5. etapu prac to 100 tys. zł.