Placówka wzbogaciła się o bezcenne eksponaty, podarowane przez wojewódzkiego konserwatora zabytków.
Zostały znalezione przez osoby prywatne. Trudno powiedzieć, czy to efekt wysiłków nielegalnych poszukiwaczy zabytków, czy przypadkowe znaleziska.
– Ofiarodawcy przekonywali, że stało się to np. przy kopaniu robaków na ryby lub podczas poszukiwań zagubionej obrączki małżonki – mówi Witold Bujakowski, wojewódzki konserwator zabytków. Warto wiedzieć, że celowe poszukiwania i handel zabytkowymi znaleziskami są niezgodne z prawem. Z kolei przypadkowe znaleziska i przekazanie ich odpowiednim instytucjom może przynieść nagrodę finansową.
Jak wyjaśnia Małgorzata Cieślak-Kopyt, kierownik działu archeologii w muzeum J. Malczewskiego, większość zabytków przekazanych przez konserwatora pochodzi z VI wieku przed naszą erą. Były to czasy bardzo niespokojne, kiedy na nasz teren zaczęła napierać ludność kultury pomorskiej i prawdopodobnie część tych przedmiotów została ukryta w ziemi po to, by je uchronić przed wrogiem. – Najciekawsze z eksponatów pochodzą jednak z tzw. znalezisk wotywnych. I do nich należy prawdopodobnie bransoleta kultury łużyckiej. Jest unikatowa, bo podobne nie występowały w znaleziskach grobowych. Były produkowane specjalnie na jakieś święta dla osób wysokich rangą w danej społeczności i często stanowiły część znalezisk wotywnych, czyli ofiar dla bóstw – mówi.
Kultura łużycka na terenach polskich rozwijała się od około 1350 do 400 roku przed Chr. Zaglądając w świat biblijny, trzeba powiedzieć, że to czasy od Mojżesza i wyjścia z niewoli egipskiej do okresu perskiego w Ziemi Świętej. A ów VI wiek przed Chr. to między innymi okres działalności proroków Jeremiasza i Ezechiela.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się