Właśnie tak, a chodzi o miłość. To apel o odrobinę miłości dla bliźnich, szczególnie tych chorych i starszych. Niestety takie apele docierają najczęściej do tych, którzy i tak tę miłość ofiarowują.
Rzecz dzieje się w modrzewiowym kościele wysoko w Tarach. Jest dzień powszedni, ale że to Środa Popielcowa, to i ludzi więcej na wieczornej Mszy św. Ksiądz grzmi z ambony, że Wielki Post się zaczyna, a tu chłopy zamiast do kościoła to pewnie na wódkę poszły. I dalej, że pijaństwa dużo, że o Bogu zapominają. Góralki, znaczne po kwiecistych chustkach, głowy pospuszczały. Wstyd im, bo to o ich chłopach ksiądz mówi. Nagle ksiądz zamilkł. Popatrzył po ludziach. Głową pokiwał, a to dlatego, że refleksja go naszła, którą zaraz się podzielił: „Po co ja to mówię, przecież nie ma tu tych, którzy powinni to usłyszeć”.
Dawno to było, ale chyba nigdy tego kazania w modrzewiowym kościele nie zapomnę, bo ten ksiądz uświadomił mi, jak ważne jest, żeby nasze przesłanie trafiało do właściwych osób.
To tak jak z dopiero obchodzonym Dniem Chorego. Uwrażliwia się nas na cierpienie, przypomina o tych, którzy walczą o zdrowie w szpitalach, w domach, hospicjach i upomina, żeby chorych odwiedzać. Mam tu też na myśli starszych ludzi, którzy nie wychodzą z domu, a jeśli już to robią, to rzadko. I tak się zastanawiam, ile jest takich osób, które odpowiedziały na ten apel, żeby chorych odwiedzić, przynajmniej tego dnia, nie wliczając tych, którzy tę opiekę nad potrzebującymi sprawują, bywa, że całymi latami.
Bardzo poruszył mnie pewien cytat. Zamieścił go w swoim artykule ks. Zbigniew Niemirski, opisując wystawę ks. Stanisława Drąga w Zwoleniu ("Gość Radomski AVE", nr 7 na 16 lutego 2020 r.). Cytaty towarzyszyły obrazom i rysunkom księdza artysty. A oto on: „Jednym ze sposobów zadawania cierpienia ludziom starszym jest zapomnienie, izolacja, bierność. Wszechogarniająca pustka. Milczą ściany, tylko zegar tyka. Echo wspomnień tętniącego niegdyś życia. Teraz wszystko odeszło w niepamięć. Nikt nic nie mówi. Nikogo nie ma. Towarzystwa dotrzymuje tylko telewizor. Jedyne okno na świat, ale inny świat. Obcy, nierealny. Dziwny jest ten świat, stojący na głowie, gdzie człowiekiem gardzi człowiek”.
Przeczytałam i pomyślałam, że mocne, tym bardziej, że ks.S. Drąg, rocznik 1941, człowiek niebywale żywotny, cały czas realizujący swoją artystyczną pasję i wypełniający swoje kapłańskie obowiązki zamieszcza taki cytat. Co zatem muszą czuć ludzie, którym przychodzi dialogować tylko z tykającym zegarem.
O ile nie wszyscy mają wśród najbliższych osoby hospitalizowane czy wymagające opieki, to wszyscy mamy gdzieś blisko kogoś starszego, samotnego, kto czeka na telefon, pukanie do drzwi, a może na list - na prawdziwy list w kopercie ze znaczkiem, bo poczta mailowa to dla nich abstrakcja.
To przecież nie jest ponad nasze siły, żeby co jakiś czas wygospodarować trochę czasu i podarować go komuś, kto na taki dar czeka.
Nie chcę moralizować, ale jeśli ma się okazję często oglądać osoby przykute do łóżka, ze wzrokiem utkwionym w drzwiach i nadzieją, że może dzisiaj ktoś do nich przyjdzie to proszę uwierzyć, że serce się kraje. Przecież to czyjeś mamy, ciotki, nauczycielki, ojcowie czy wujowie, bez których przed laty nie mogła się odbyć choćby rowerowa wycieczka czy rodzinne spotkania.
Tymczasem zalewa nas fala kultu młodości, a celebryta pochylający się nad losem seniorów stawia się ponad Stwórcą i dopowiada, że w skrajnych przypadkach jest za eutanazją.
No i trudno nie przyznać racji autorowi wspomnianego cytatu, że „Dziwny jest ten świat, stojący na głowie, gdzie człowiekiem gardzi człowiek”.
(obraz) |