Zdarza się, że do proboszcza dzwonią lub piszą ludzie, którzy bardzo rzadko zaglądają do kościoła, i dziękują za bicie dzwonów. Wiedzą, że ktoś się za nich modli.
Ks prof. Ignacy Bokwa po 29 latach pracy jako wykładowca teologii dogmatycznej, najpierw w Akademii Teologii Katolickiej, a potem Uniwersytecie Stefana Kardynała Stefana Wyszyńskiego, poprosił o możliwość wyjazdu do Szwajcarii i pracy duszpasterskiej. Kapłan diecezji radomskiej pochodzi z parafii Koprzywnica. Po święceniach kapłańskich pracował w Radomiu, a potem odbył studia specjalistyczne na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie. Specjalizuje się w teologii kultury. Jest wybitnym znawcą dwóch z grona największych teologów XX w. - Karla Rahnera i Hansa Ursa von Balthasara.
Od niemal roku jest proboszczem związku duszpasterskiego (Seelsorgeverband), w skład którego wchodzą trzy parafie: Himmelried, Meltingen i Oberkirch. To diecezja Bazylei, której stolicą jest Solura, miasto o tyle bliskie Polakom, że tutaj ostatnie lata życia spędził Tadeusz Kościuszko. Tutaj także umarł w 1817 roku.
- Szwajcaria liczy 8,5 mln mieszkańców. Mamy tu obecnie 26 tys. zachorowań na Covid-19 i 900 zgonów. Jak na kraj stojący na wysokim poziomie ekonomicznym i medycznym jest to sporo. Główną przyczyną zarażeń były kontakty południowej Szwajcarii z północnymi Włochami. Zaczęło się w Ticino, najbardziej wysuniętym na południe kantonie Szwajcarii. To kanton włoskojęzyczny. I to on podbija najbardziej statystykę zakażeń. Ticino odcięto od reszty Szwajcarii, wprowadzono mocne restrykcje. Ale i tak zareagowano zbyt późno. Epidemia rozlała się na kraj. Szwajcaria ma sławę kraju zorganizowanego, zdyscyplinowanego, ale okazuje się, że tutaj też nie można na przykład dostać maseczek i trzeba się o nie starać po, tak dobrze nam kiedyś znanej, znajomości - mówi ks. Bokwa.
Szwajcarzy są zdyscyplinowanym społeczeństwem. - Codziennie pojawiają się komunikaty rządowe, informujące jak się zachować. Ludzie szybko się dostosowują. To samo dotyczy przepisów odnoszących się do Kościoła - podkreśla proboszcz i wyjaśnia, jakie obostrzenia obowiązują w Kościele: - Przepisy są bardzo restrykcyjne. Pierwsze komunikaty pojawiły się 13 marca, a 4 dni później wydano rozporządzenia, które obowiązują do dziś. Nie ma żadnych publicznych nabożeństw, nawet z udziałem określonej liczby ludzi. Możliwe są tylko transmisje telewizyjne, radiowe i poprzez internet. Ludzie korzystają z nich. Ordynariusz, bp Felix Gmür, wydał pozwolenie, by księża celebrowali prywatnie w mieszkaniach, by nie powodować zagrożenia dla świeckich pracowników kościołów. Ja także celebruję w ten sposób, choć w Wielką Sobotę udało się poświęcić dla moich parafii małe paschały - opowiada duszpasterz.
Bp Gmür wydał jeszcze jedno zalecenie, które przyniosło interesujące efekty. - Ordynariusz zalecił, byśmy bili w dzwony przed rozpoczęciem Mszy św. Znak, że zaczyna się Eucharystia. Tu wywołało radość wśród ludzi, którzy tęsknią za obecnością na Mszach św.. Miałem takie telefony i dostałem także list od mieszkańca, który przyznaje, że bardzo rzadko zagląda do kościoła, jednakże bicie dzwonów bardzo go ucieszyło. Uświadomił sobie, że ktoś się modli, także za niego - mówi ks. Bokwa.
Proboszcz przyznaje, że jest jakaś obopólna tęsknota. - Jest tu grupa ludzi, może niewielka, którzy regularnie chodzą do kościoła. Oni tęsknią i ja za nimi tęsknię. Jest jakieś wybicie z rytmu zajęć. I jest jakaś niepewność. Są na przykład młode rodziny, które mają dzieci do chrztu i do I Komunii św. Przełożyliśmy te ceremonie i na razie nie wiemy, na kiedy. Coś podobnego jest także z pogrzebami. Rodziny nie chcą ceremonii bez ludzi. Kremują swoich bliskich i przechowują z zakładach pogrzebowych. Czekają z pogrzebem, aż się to wszystko skończy. Może to zrodzi większe zainteresowanie sprawami wiary. Może te bijące dzwony zostaną zapamiętane jako zaproszenie i przypomnienie o sprawach podstawowych - zamyśla się proboszcz.
Łaskami słynąca figura Matki Bożej w Meltingen.