Prawdziwe 16-głosowe piszczałkowe organy otrzymali w darze. - Grzech byłoby odmówić - podkreśla ks. Gabriel Marciniak, proboszcz parafii pw. MB Bolesnej w Radomiu.
Parafianie na radomskim osiedlu Obozisko są dumni ze swego kościoła. Osoby bardziej zaznajomione z geografią diecezji podkreślają, że to chyba jedyne takie miejsce w Polsce, a może i dalej, bo kościół pw. Matki Bożej Bolesnej wyrósł przy ul. Radosnej.
Parafia została erygowana 4 października 1987 roku przez bp. Edwarda Materskiego. Budowę murowanej świątyni rozpoczęto w kwietniu 2001 roku. W 2007 roku proboszczem został ks. Gabriel Marciniak.
Dziś kościół, widoczny z wielu miejsc tej części Radomia, imponuje swą architektoniczną bryłą. Autorem projektu jest arch. Mariusz Rodak, którego dziełem jest także bazylika św. Kazimierza na os. Zamłynie oraz kościół pw. MB Częstochowskiej na sąsiednim osiedlu Kaptur. Kościoły na Obozisku i Kapturze doskonale "się widzą".
Świątynia została już ukończona w stanie surowym, a nawet więcej. Trwa doposażenie jej wnętrza, upiększanie otoczenia.
Ks. Marciniak planuje prace przy kościele z dużym wyprzedzeniem, ale czasem okoliczności pozytywnie zaskakują. - Budując kościół i wyposażając go, na koniec zostawia się witraże i organy. Po drodze są inne ważniejsze wydatki. Poza tym w naszym kościele mamy bardzo dobre organy elektroniczne, które udało się zakupić jeszcze, gdy liturgię sprawowaliśmy w dawnej kaplicy. Organy piszczałkowe widziałem za jakieś 10, no może 5 lat. Czasem rozmawiałem z mistrzami organów Robertem Plutą i Robertem Grudniem. Mówiłem, że gdyby dowiedzieli się o takim instrumencie, który uda się kiedyś zakupić i sprowadzić z Zachodu, to niech mnie informują. I oto w wakacje przyjechał do mnie Robert Pluta z Pawłem Woźniakiem, organistą z Cecylówki. Informację potwierdził Robert Grudzień - opowiada proboszcz.
Te organy były w kościele w Ustrzykach Dolnych. Zostały tam przywiezione w latach 80. z Holandii. Ale nie były w pełni wykorzystywane. Praktycznie połowa instrumentu stała za przepierzeniem, gdzie nie było ogrzewania. Część piszczałek nie była wykorzystana, a zimą niszczała. - Proboszcz stwierdził, że nie może tak być, i postanowił zmienić organy, a te komuś sprezentować. O tym dowiedział się Robert Grudzień. I tak to się zaczęło. Nie zastanawiałem się długo. Grzech byłoby odmówić - podkreśla ks. Marciniak.
Więcej w wydaniu papierowym "Gościa Radomskiego AVE", nr 50, na 13 grudnia.