Gościem modlitwy, który dał świadectwo nagrodzone owacjami, był por. Karol Cierpica, żołnierz uratowany przez amerykańskiego towarzysza broni.
Comiesięczne modlitewne spotkanie mężczyzn odbyło się tym razem w kościele pw. Świętego Krzyża na radomskim osiedlu Halinów.
Modlitwa mężczyzn rozpoczęła się Mszą św., której przewodniczył ks. Gabriel Marciniak, proboszcz radomskiej parafii pw. MB Bolesnej. Zwyczajem modlitewnych spotkań, które organizują Rycerze Kolumba, na czele z ich kapelanem ks. Wiesławem Lenartowiczem, jest świadectwo głoszone po Eucharystii, a przed modlitwą różańcową. Tym razem swą historię opowiedział por. Karol Cierpica, który służył na misji w Afganistanie. W 2013 roku, podczas zamachu terrorystycznego w Ghazni, został uratowany przez amerykańskiego żołnierza Michaela Ollisa.
Karol Cierpica dał wyjątkowe świadectwo, które poruszyło zebranych mężczyzn. Weteran z Afganistanu opowiadał o historii swego życia, o swym pragnieniu bycia obrońcą ojczyzny. Nie krył przy tym dróg, które były dalekie od tych, które wiążą się z Bożym prawem. Opowiadał o terrorystycznym ataku w Ghazni, który nie tylko zmienił jego życie, ale stał się początkiem głębokiego nawrócenia.
Karol Cierpica pochodzi z Włoszczowej, gdzie w 1984 roku doszło do obrony krzyży zawieszonych w szkole Zespołu Szkół Samorządowych i dwutygodniowego strajku. - Wiedziałem o tym strajku, ale w nim nie uczestniczyłem. Moja droga do Chrystusa miała być inna i dłuższa. Zawsze chciałem być żołnierzem i bronić ojczyzny. Czasem nawet żałowałem, że nie urodziłem się wcześniej, gdy były wojny, by walczyć za Polskę - mówił K. Cierpica.
Realizując swe plany i marzenia, stał się żołnierzem elitarnych sił zbrojnych. Uczestniczył w międzynarodowych misjach. W 2013 roku służył w Afganistanie.
- To było w sierpniu 2013 roku w Ghazni w Afganistanie. Pracowaliśmy w systemie zmianowym. Tego dnia miałem akurat wolne od służby. Skorzystałem więc z tego, żeby pobiegać. Nagle doszło do potężnego wybuchu. Zobaczyłem wielką wyrwę w ogrodzeniu i zrozumiałem, że miał miejsce atak terrorystyczny. Pobiegłem w tamtą stronę, bo wiedziałem, że ktoś może potrzebować pomocy. Za mną pobiegł żołnierz, który prawdopodobnie poczuł to samo, co ja w tamtej chwili. Nazywał się Michael Ollis. Zapamiętałem jego uśmiech, tak bardzo serdeczny. Uratował mi życie w tym momencie, kiedy podjął decyzję, że pobiegnie za mną, że mnie nie zostawi. Zginął. Kiedy myślę po raz kolejny o tej sytuacji, wiem, że to sam Bóg powiedział mi przez niego, że nigdy mnie nie zostawi. Doszło do wymiany ognia, kończyła mi się amunicja, byłem ranny, musiałem się wycofywać. To Michael przez to, że był za moimi plecami, uratował mi życie. Trafiłem do szpitala, a na łóżko obok przynieśli tego właśnie młodego chłopaka. Lekarz powiedział mi, że on nie żyje. Następnego dnia przyszli do mnie amerykańscy żołnierze. „Kiedy wrócicie do Stanów, to przekażcie, że on był prawdziwym bohaterem, że uratował mi życie. Przekażcie to jego rodzinie” - powiedziałem im - opowiada weteran.
Potem było spotkanie z rodzicami Amerykanina. - Leciałem do konsulatu w Nowym Jorku na spotkanie z nimi miesiąc po śmierci ich syna. Kiedy wszedłem, od razu wychwyciłem spojrzenie Lindy, mamy Michaela. Chciała mnie dotknąć. Dla niej byłem kimś, kto widział go po raz ostatni. Niezwykle uderzyło mnie też to, co powiedział Robert Ollis, ojciec Michaela: „Witaj w rodzinie, nasz nowy przyjacielu” - usłyszałem od niego. „Dziękuję ci za twoją służbę” - dodał człowiek, który właśnie stracił swoje dziecko - opowiadał por. Cierpica.
Po powrocie do Polski Karol Cierpica cierpiał na depresję, fobię społeczną. - W życiu stawiałem samego siebie na pierwszym miejscu i zachowywałem się, jakby Bóg nie był mi do niczego potrzebny. Byłem wychowany we wspaniałej katolickiej rodzinie, ale w dorosłym życiu popadłem w pychę, uczyniłem się królem samego siebie. Każdy grzech był furtką dla kolejnych. Po zamachu w Ghazni, w tamtym stanie nie rozumiałem, co się ze mną dzieje. Nie mogłem w ogóle spać, jeść, miałem nawet myśli samobójcze. Nie widziałem dla siebie żadnego sensu. Dziś jednak wiem, że Bóg był wtedy przy mnie, bliżej niż kiedykolwiek. Płakał nade mną krwawymi łzami. Wyciągał do mnie rękę, ale czekał, aż w pozwolę Mu się odnaleźć. W mojej chorobie zacząłem do Niego wołać, klęcząc pod krzyżem. Oczywiście, poza tym, chodziłem też na psychoterapię, przyjmowałem leki, ale to ta modlitwa była dla mnie przebudzeniem - mówił weteran.
Momentem przełomowym była Msza św. z modlitwą o uzdrowienie.
- Dowiedziałem się o Mszach o uzdrowienie. Wtedy rozpoczął się proces mojego nawrócenia. Trafiłem do wspólnoty Szkoły Nowej Ewangelizacji „Sursum corda” w Krakowie. Tak zaczął się najlepszy etap mojego życia, który nadal trwa. Bóg usłyszał moje wołanie i na nie odpowiedział. Wiem, że moją misją jest teraz mówienie o tym i głoszenie jego Ewangelii. Chcę wypełnić to zadanie, bo On dał mi przemienione serce. Przemienił moje patrzenie na tyle spraw, także na moja rodzinę – wyznaje żołnierz.
Karol swemu synowi, na cześć amerykańskiego żołnierza, nadał imię Michael. - To dla mnie i mojej żony było bardzo naturalną decyzją. Rodzice Michaela Ollisa mówią, że w Polsce mają kolejnego wnuka. W prezencie od nich dostałem niezwykły prezent, misia uszytego z munduru Michaela. Jego siostra powiedziała mi, że mój synek ma jego oczy - mówi por. Cierpica.
Świadectwo weterana zostało przyjęte przez obecnych w kościele gromkimi brawami. Po nim mężczyźni modlili się Różańcem.