Pielgrzymi z diecezji radomskiej gwiaździście zbliżają się do Częstochowy. 7. sierpnia na trasę wyruszyły kolejne grupy.
Pątnicy wyszli między innymi ze Skarżyska-Kamiennej i Szydłowca.
W skarżyskiej Ostrej Bramie Mszy św. na rozpoczęcie pielgrzymki przewodniczył bp Henryk Tomasik.
- Prosimy, aby czas pielgrzymki na Jasną Górę był znakiem naszych zaślubin z Panem Bogiem. Prosimy o moc wiary, aby każdy z nas wobec trudności i przeciwności był odważny jak lampart, lekki jak orzeł, szybki jak jeleń i silny jak lew do wykonywania woli Ojca, który jest w Niebie - mówił w homilii biskup Henryk.
Skarżyską kolumnę tworzą dwie grupy. - Idzie nas około 160 osób. To około dwa razy więcej niż rok temu. Opłaciło się być systematycznym i rok temu nie rezygnować z przygotowania tradycyjnej pielgrzymki. Naszą trasę zabezpieczają leśnicy. Wytyczyli trasę odpowiadającą obostrzeniom epidemicznym i wszystko zabezpieczają. Jesteśmy im bardzo wdzięczni - mówi ks. prał. Jerzy Karbownik, kustosz sanktuarium ostrobramskiego i kierownik kolumny.
Szydłowieckich pielgrzymów wyprowadził na drogę bp Piotr Turzyński, który przewodniczył Mszy św.
- Oprócz naszej parafii idą w naszej grupie parafianie z Wysokiej, Chlewisk, Sadku, Majdowa, Szydłówka. Tak naprawdę jesteśmy pielgrzymami reprezentującymi cały dekanat. Z każdej parafii są przedstawiciele - mówi ks. Norbert Skawiński, wikariusz parafii w Szydłowcu i kierownik grupy 24. W grupie idzie 150 osób, bo taki limit wyznaczono na początku zapisów.
- Zakończyliśmy je już półtora tygodnia temu. Cieszę się, że towarzyszą nam bracia, księża Grzegorz i Marcin Zielińscy. Ks. Marcin jest pracownikiem Sekretariatu Stanu na Watykanie, a ks. Grzegorz pracuje w Sądzie Biskupim. Szli z nami już roku ubiegłym – dodaje ks. Norbert.
Ks. Grzegorz podkreśla, że żaden z nich w Szydłowcu nie pracował, ale są związani z miastem. Co więcej kapłan wspomina, że pierwszy raz szedł w grupie z Szydłowca na Jasną Górę gdzieś w połowie lat 90. ubiegłego wieku, gdy był uczniem szkoły podstawowej. - A teraz znów chodzimy, bo ks. Norbert, który jest naszym przyjacielem, potrzebował wsparcia duszpasterskiego w prowadzeniu grupy - mówi ks. Grzegorz.