Ojca, który był policjantem, zabili mu Sowieci. On z mamą i trzema braćmi zostali wywiezieni w głąb Związku Sowieckiego. Wrócili dopiero po 6 latach.
Gdy 13 kwietnia 1940 roku wsadzano ich do pociągu, jeden z chłopców w chusteczkę zebrał garść ojczystej ziemi. „To na pamiątkę, mamusiu” – powiedział. „Wysyp to, synku! Ja nie chcę ziemi na pamiątkę. Ja chcę być w tej ziemi pochowana” – odpowiedziała Zofia Rafałowska. Jej najmłodszy syn, Florian, miał wtedy 8 lat. Dziś jest emerytowanym proboszczem parafii Magnuszew. Gdy zgłosił się do seminarium duchownego w Sandomierzu, nieco zdumiony ojciec duchowny pytał go: „Jak to możliwe, że kandydat urodził się w Pińsku, na Kresach, a ochrzczony został w parafii Szewna koło Ostrowca?”. Kapłan nie miał pojęcia, że na szlaku życiowych wędrówek i włóczęgi kandydata na księdza był Kazachstan, a potem także Wielkopolska i Lublin.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.