Nowy numer 17/2024 Archiwum

Łączy ich nie tylko pasja

Gdy ks. Franciszek Blachnicki zainicjował ruch oazowy, uczestniczyli w pierwszych oazach młodzieżowych.

Są nieformalną grupą rowerową. Od wielu lat pokonują setki kilometrów odwiedzając najbardziej urokliwe przyrodniczo, a i historyczne miejsca naszego kraju. - Mówimy o sobie Kapturskie Bractwo Rowerowe, bo większość z nas pochodzi z dzielnicy Radomia z Kaptura - mówi Jacek Puchała. Tworzący grupę to: Maciej Bąk, Adam Mortka, Andrzej Mortka, Jacek Puchała, Marek Sałek, Krzysztof Wosztyl, Jerzy Wójcik - wszyscy w wieku 65 plus. - Znamy się od najmłodszych lat, bowiem wspólnie przechodziliśmy formację ministrancką w radomskiej farze, pod kierunkiem świątobliwych, dziś nieżyjących kapłanów. A kiedy ks. Blachnicki zainicjował ruch oazowy, byliśmy skierowani przez naszych duszpasterzy na pierwsze oazy młodzieżowe, najpierw do Krościenka nad Dunajcem, a potem jako animatorzy do Tylki, Zębu czy Dąbrówki w naszej diecezji. Formacja oazowa jeszcze trwała przez wiele, wiele lat, a potem były Oazy Rodzin - mówi J. Puchała. Głównym inspiratorem, pomysłodawcą i organizatorem wypraw jest Maciek Bąk, który kiedyś dziesiątki godzin spędził za kierownicą jeżdżąc ze sługą Bozym ks. F. Blachnickim. Koledzy mówią o nim, że jest geniuszem w programowaniu tras rowerowych. Dziennie pokonują jednośladem  około 100 kilometrów. Ale było i tak, że jadąc do Wrocławia podrzędnymi drogami i leśnymi duktami przemierzyli jednego dnia 220 kilometrów. Zwiedzili na rowerach spory obszar  kraju. Byli m.in. w Borach Tucholskich, Puszczy Białowieskiej, Puszczy Knyszyńskiej, Pojezierzu Mazurskim, Roztoczu, Wzgórzach Trzebnickich, Górach Świętokrzyskich, Podlasiu, Polesiu. Podczas wyprawy po Pojezierzu Mazurskim z bazą w Zelwie, pojechali rowerami do Wilna.

Chwila odpoczynku gdzieś na trasie. Z lewej Jacek Puchała.   Chwila odpoczynku gdzieś na trasie. Z lewej Jacek Puchała.
Archiwum Jacka Puchały

W Roku Wiary pielgrzymowali na rowerach do wszystkich sanktuariów w naszej diecezji. W Roku Jubileuszowym, byli w Gnieźnie i Lednicy, a po drodze nawiedzili sanktuarium w Licheniu.

- Jeździmy oczywiście i po naszych okolicach. To głównie Puszcza Kozienicka,  Puszcza Iłżecka i drogi szutrowe ziemi radomskiej. W tym roku, oprócz parodniowego wyjazdu rekreacyjnego na Polesie, we wrześniu,  po beatyfikacji kard. Stefana Wyszyńskiego, wybraliśmy się do miejsca jego urodzenia, do Zuzeli. Przy okazji odwiedziliśmy Drohiczyn oraz sanktuarium Matki Bożej Ostrożańskiej w Ostrożanach. Byliśmy też w Treblince, miejscu niemieckiej kaźni. Szkoda tylko, że połowę ze 100 km trasy pokonywaliśmy w deszczu - mówi pan Jacek.

Gdy kończy się sezon rowerowy (bywa, że ruszają w trasę jesienią i zimą) powracają myślą do pięknych miejsc, urzekających, sielskich krajobrazów. - Jadąc rowerem dostrzega się to, czego nie można zobaczyć jadąc samochodem. Słusznie i wyjątkowo celnie ktoś powiedział: „Podróżowanie to przygoda i nauka, a wyprawa rowerowa to kwintesencja podróży’’ - cytuje J. Puchała.

Podczas ostatniej wyprawy na trasie rowerzystów było muzeum w Treblince.   Podczas ostatniej wyprawy na trasie rowerzystów było muzeum w Treblince.
Archiwum Jacka Puchały
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy