- Ciało, kiedy chore, zagoi się z czasem, ale duchowe zranienie może trwać do końca życia - mówi Nataliia.
Rapid Response jest projektem pilotażowym realizowanym przez Caritas w 4 diecezjach i przeznaczonym dla uchodźców wojennych z Ukrainy przebywających na terenie Polski. Wstępny czas jego trwania to 3 miesiące. Projekt zakłada dystrybucję kart typu pre-paid w celu udzielenia finansowego wsparcia uchodźcom. Jest finansowany przez Caritas International, a realizowany we współpracy z międzynarodowymi podmiotami z obszaru pomocy humanitarnej. W ramach realizacji projektu Caritas Diecezji Radomskiej zatrudnia cztery osoby przybyłe z Ukrainy: trzech pracowników socjalnych ze znajomością języka polskiego oraz koordynatora projektu biegle posługującego się językami polskim i angielskim. Jest też osoba zatrudniona jako specjalista do spraw monitoringu. Do projektu ma być zakwalifikowanych 500 rodzin. - Panie, które zostały przy nim zatrudnione, mają dużo empatii. Uczestniczą w szkoleniach, które są przygotowywane przez amerykańską Caritas. Miały zajęcia m.in. z pierwszej pomocy psychologicznej, z bezpieczeństwa i ochrony osób narażonych na różne sytuacje, czyli na przemoc, molestowanie. Na razie pomagają osobom przybywającym z Ukrainy w wypełnianiu w urzędach różnych wniosków i załatwianiu formalności, np. w MOPS i urzędzie miejskim, pomagają w kontaktach z lekarzem czy przy poszukiwaniu mieszkania – mówi Anna Lis, koordynator regionalny Caritas pomocy uchodźcom z Ukrainy. Karina, Hanna i Natalija są pracownicami socjalnymi przy projekcie Rapid Response. Valerija jest koordynatorką projektu. Karina pochodzi z Odessy. Przyjechała do Polski prawie 7 lat temu. Tu studiowała.
Hanna od czterech lat jest w Polsce. Przyjechała z Iwano-Frankiwska. Z Białej Cerkwi przyjechała Natalija z 80-letnią mamą i 16-letnią córką. Przyszła do stołówki Caritas na gorący posiłek. Tu spotkała się z Anną Lis i po krótkiej rozmowie zgodziła się zostać pracownikiem socjalnym. Jest katoliczką. Na początku wojny zadzwoniła do niej, jak mówi, siostra w wierze, która ma 6 dzieci, z informacją, że w busie jest jeszcze miejsce. Wtedy zdecydowała się na wyjazd. - Pomógł proboszcz ks. Krzysztof Wilk. Wywiózł nas do kordonu, a już w Polsce pomógł nam dojechać do Radomia ks. Jarosław Pałka – opowiada Natalija. - Bardzo ważne jest, żeby kobiety teraz, w czasie wojny, miały duchowe wsparcie. Bo ciało, kiedy chore, zagoi się z czasem, ale duchowe zranienie może trwać do końca życia. A dziecko? To nie do wyobrażenia, jak ono reaguje na taką sytuację. Nie ma domu, zmarli rodzice. I ta długa droga, którą kobiety z dziećmi musiały przebyć, aby dotrzeć do granicy, a potem dalej - dopowiada.
Spod Kijowa pochodzi Valerija. W Radomiu chodziła do technikum. Później pracowała i wyjechała we wrześniu ubiegłego roku do Ukrainy. Myślała, że już na zawsze. Wojna sprawiła, że 5 marca przyjechała znowu do Polski. Zabrała mamę, brata i siostrę. - U nas w Caritas przy ul. Kościelnej w Radomiu każdy Ukrainiec może przyjść do jadłodajni i zjeść gorący posiłek. Później można wypić herbatę, dzielimy się słodkimi bułkami, dajemy coś do domu na kolację. To też okazja do spotkania, rozmowy. Ludzie często wymieniają się numerami telefonu - podsumowuje Anna Lis.