Obóz w górach zorganizowali dla nich Rycerze Kolumba Rady 14004 z parafią pw. Matki Bożej Częstochowskiej w Radomiu.
Na młodych czekało dużo atrakcji. Były rafting na Dunajcu, zwiedzanie zamków i okolicy, zdobywanie szczytów górskich. Wszyscy dobrze się bawili i integrowali.
W górach wypoczywało 30 młodych. - Były trzy grupy. Pierwsza to nasza młodzież, która jest zaangażowana w parafii w ruchu oazowym, ministranci, schole. Od 15 lat robimy dla nich takie obozy, które mają być nagrodą za to, co robią w parafii. Druga grupa to młodzi z Ukrainy, którzy mieszkają w Radomiu. Mieliśmy z nimi wcześniej kontakt. Naszą ambicją było, by mieli oni wyjazd za darmo, co dla nas, dla Rycerzy, było dużym wyzwaniem. Tym bardziej, że reszta młodych miała wyjazd dofinansowany. Trzecia grupa to młodzież ze szkół średnich, która pomagała nam przy pakowaniu transportów pomocy humanitarnej dla Ukrainy. Praca i jej organizacja uczniom bardzo się podobała i chcieli z nami na taki obóz jechać - mówi ks. Wiesław Lenartowicz, proboszcz parafii MB Częstochowskiej i kapelan Rycerzy Kolumba. - Dzięki pomocy Rycerzy obóz zorganizowaliśmy w formie rodzinnego wyjazdu. Było 5 opiekunów. Sami byliśmy kierowcami, pełniliśmy też rolę rodziców dla młodzieży polskiej i ukraińskiej - dodaje.
Organizatorzy trochę obawiali się o integrację. - Początkowo wpatrzeni byli w smartfony, mieli słuchawki na uszach, ale już pierwszy wieczór wszystko przełamał. Przedstawiali się, opowiadali, kim są. Był konkurs, kto zapamięta najwięcej imion - mówi ks. Lenartowicz.
Duże wrażenie na uczestnikach zrobił spływ Dunajcem na pontonach. - Trochę przemoczyliśmy się. To dodało dramaturgii, ale dzięki temu młodzi się wyluzowali. Zniknęły bariery - wyjaśnia ks. Lenartowicz.
Młodzi wraz z opiekunami zwiedzali okolicę, kąpali się w zalewie. Wybrali się też na wycieczkę do Zakopanego z porannym wejściem nad Morskie Oko. - Dużo z nich nie było nad Morskim Okiem, nie widziało tak wysokich gór, szczególnie Ukraińcy. Na koniec mówili, że to są ich najważniejsze wspomnienia - tłumaczy ks. Lenartowicz.
Jak podkreśla kapelan Rycerzy Kolumba, nie był to wyjazd stricte duszpasterski. - Nie chcieliśmy im nic narzucać. Organizowaliśmy wieczorne spotkania, które były połączone z refleksją, rachunkiem sumienia. Otrzymywali błogosławieństwo. W niedzielę byliśmy na Mszy św. w parafii, gdzie czytania były i po Polsku, i po Ukraińsku. Dla nich to było duże przeżycie. Część z Ukraińców pierwszy raz była na Mszy św. Rzucamy ziarno, zobaczymy jakie owoce to wyda - mówi ks. Lenartowicz.
Vova z Ukrainy przyznaje, że na obozie było bardzo fajnie. - Graliśmy w skojarzenia, śpiewaliśmy piosenki, pływaliśmy pontonami po Dunajcu, chodziliśmy po górach, które bardzo mi się spodobały, najbardziej - Trzy Korony, Morskie Oko i Lubań - mówi.
Janek podkreśla, że wszyscy się dogadywali. Była fajna atmosfera., a najbardziej podobało mu się chodzenie po górach i pływanie pontonami.
Marysia niektóre osoby znała już wcześniej, ale wiele poznała na wyjeździe. - Było bardzo fajnie. Najbardziej podobało mi się, że wieczorem tańczyliśmy belgijkę, śpiewaliśmy piosenki - przyznaje.
- W górach byliśmy 10 dni. Nie chciało mi się wracać do domu, bo było bardzo fajnie. Mogliśmy na siebie liczyć. Najlepsza była gra w siatkówkę - opowiada Ania.
Franek pomagał Rycerzom Kolumba przygotowywać paczki dla Ukraińców. Najmilej wspomina wieczory, kiedy tańczyli, bawili się i integrowali. - Młodzież z Ukrainy uczyła się polskich słów. My też próbowaliśmy nauczyć się zwrotów i słów po ukraińsku - mówi.