Wychodzili na pole, żeby ewangelizować. Zapraszali do siebie na Msze św. i Wieczory Chwały. 7 osób z diecezji radomskiej wzięło udział w Przystanku Jezus.
Przystanek Jezus jest imprezą, która od 1999 roku towarzyszy Przystankowi Woodstock, obecnie festiwalowi Pol`and`Rock. Organizuje go Katolickie Stowarzyszenie w Służbie Nowej Ewangelizacji "Wspólnota św. Tymoteusza z Gubina". W poprzednich latach bywało tak, że na Przystanek Jezus przyjeżdżało niemal 1000 ewangelizatorów, głównie świeckich. Były koncerty rockowe i organowe, spotkania i wykłady. W tym roku były to przede wszystkim spotkania o charakterze modlitewnym, a na tzw. polu - rozmowy „twarzą w twarz”. Przyjechało około 150 ewangelizatorów, a z naszej diecezji: Ks. Piotr Gruszka, wikariusz parafii Chrystusa Króla w Radomiu, ks. Łukasz Madej, wikariusz radomskiej parafii św. Jadwigi Królowej, s. Emilia Batóg ze Zgromadzenia Córek św. Franciszka Serafickiego, która pracuje w radomskiej parafii Chrystusa Króla, s. Agata Gryszkiewicz z tego samego zgromadzenia, co s. Emilia, pracująca w radomskiej parafii św. Kazimierza, Emilia Krzyżanowska i Asia Kruk, animatorki z Ruchu Światło-Życie, oraz Mateusz Katanowski, alumn V roku.
Ks. Piotr Gruszka, wikariusz parafii Chrystusa Króla w Radomiu, na przystanku Jezus był po raz 6. - Jestem klasycznym przykładem, jak można się nawrócić na Przystanek Jezus. Kiedy koledzy klerycy tam jeździli, ja byłem przeciwnikiem. Może nie wyrażałem tego wprost, ale byłem zdystansowany. Kiedy ks. Artur Godnarski ze "Wspólnotą św. Tymoteusza" przyjechał na rekolekcje do radomskiego seminarium, to był dla mnie przełomowy czas, też podjęcia życiowej decyzji. Już jako diakon prawie cały rok mieszkałem we wspólnocie w Gubinie. To była dla mnie wskazówka, co chcę robić jako ksiądz - wychodzić do ludzi. A na Przystanku Jezus bardziej się nie da. To są peryferie, o których mówi papież Franciszek. To są nawet peryferie peryferii - mówi ks. Piotr.
W tym roku ks. Gruszka zajmował się sprawami organizacyjnymi, ale wychodził też na pole. W poprzednich latach robił to częściej. - Z jednym z chłopaków mam kontakt od 2014 roku. Ma na imię Dawid. Był nawet u mnie ze swoją dziewczyną na Mszy św. prymicyjnej - mówi.
Sytuacje na polu często zaskakują. Gdy jeszcze nie był księdzem, wyszedł z Tomkiem, klerykiem z Bydgoszczy. - Spotkaliśmy dwie dziewczyny ubrane na czarno, takie metalówy. Miały gąbki do siedzenia. Zaprowadziły nas w miejsce, gdzie je dają. Rozmawialiśmy. Jedna mówiła o trudnych relacjach, szczególnie z ojcem. Potem poszliśmy na bazę przystanku i długo siedzieliśmy. Otworzyłem Pismo Święte i zacząłem czytać 1 List do Koryntian, gdzie jest napisane o relacjach rodzinnych. Dziewczynie łzy zmywały makijaż. Zapytała: "Co ty czytasz?". Powiedziałem, że słowo Boże. A ona na to: "Ale to jest o mnie". Po naszej rozmowie one poszły do spowiedzi - wspomina ks. Gruszka.
Kolejnego roku, gdy był już księdzem, zaczepił go młody człowiek. - Trzymał kratę browara i powiedział, że chce się wyspowiadać. Podstawił mi tę kratę, bym usiadł. "Niech ksiądz siada na tym browarze". I tak odbyła się spowiedź - mówi.
Więcej na "Gość Radomski AVE", nr 33 na 21 sierpnia.