Chętni uczyli się, jak wić wianki i uczestniczyli w zabawie "Kwiat paproci". Zwyczaje sobótkowe przybliżały zespoły ludowe.
Na gości czekało wiele atrakcji. Mogli uczestniczyć w warsztatach wicia wianków prowadzonych przez zespół Przystalanki z Przystałowic Małych i dowiedzieć się, z jakich kwiatów i ziół taki wianek sobótkowy można było wykonać. Uczestnicy pleneru malarskiego malowali kwiat paproci. W jednej z zagród prowadzone były warsztaty zielarskie, a nad stawem - warsztaty tkackie. Chętni mogli uczestniczyć w spacerach zielarskich, podczas których zielarka Teresa Tomaszewska opowiadała o rosnących na terenie skansenu ziołach i ich zastosowaniu w medycynie. Śpiewy sobótkowe wykonywał zespół Gołcunecki z Gałek Rusinowskich. Była też zabawa "Kwiat paproci", która polegała na uczestnictwie w trzech warsztatach - zielarskich, malarskich i wicia wianków. Otrzymane trzy kupony uczestnicy zamieniali na los, biorący udział w loterii. Główną wygraną był kwiat paproci. Były też nagrody pocieszenia. Nagrody wręczali Ilona Jaroszek, dyrektor MWR, i wicedyrektor Roman Korczyński.
Zespół Korzenie z Łaguszowa zaprezentował widowisko przybliżające zwyczaje związane z obrzędem Sobótkowym. - Sobótki to święto przedchrześcijańskie. Było jednym z najważniejszych świąt dorocznych. Odbywało się w najkrótszą noc w roku. Było ono związane z dwoma żywiołami - ogniem i wodą. Przede wszystkim rozpalało się ognisko nad wodą, a jeśli jej nie było w danej miejscowości, to szukano miejsca oddalonego od zabudowań. Ognisko rozpalano ceremonialnie poprzez tarcie drewna o drewno. Przy nim odbywały się tańce, śpiewy. Skakano przez ogień indywidualnie bądź parami. To miało różnorakie znaczenie, ale m.in. im wyższy skok, tym miał być lepszy urodzaj, zboże miało być wyższe. Do ogniska wrzucano zioła zbierane tego dnia. Wierzono, że wtedy mają jeszcze większą moc. Panny przepasywały się bylicą, co miało uchronić je przed bólem krzyża - opowiada Aleksandra Żytnicka, etnolog, pracownik Muzeum Wsi Radomskiej.
Nieodłącznym elementem Sobótek były wianki, które panny wiły z kwiatów oraz ziół i wrzucały je do rzeki. - W środku wianka zapalano świeczkę. W zależności od regionu różne były zwyczaje, ale najbardziej powszechnym było, że jak kawaler wyłowi wianek danej panny, to wróżyło jej to nie dość, że szybkie zamążpójście, to jeszcze właśnie z tym kawalerem - wyjaśnia A. Żytnicka.
Przez cały czas trwania imprezy do tańca przygrywały kapele Adama Tarnowskiego i Henryka Gwiazdy.