Mogli do woli korzystać z obiektów Miejskiego Ośrodku Sportu i Rekreacji w Radomiu. Byli w hali sportowej i na stadionie.
Niełatwo na co dzień spotkać na widowni stadionu żywiołowo dopingujące siostry zakonne w habitach. - To prawda - śmieje się s. Józefa, elżbietanka. - Ale obozy fundacji dają taką okazję, podobnie jak i to, by w habicie pojawić się na bieżni.
Jej imię z chrztu to Jolanta. Do zakonu wstąpiła 5 lat temu. Pochodzi z Podlasia, z niewielkiej wioski Bobra Wielka, niedaleko Sokółki. - Przez 10 lat byłam stypendystką FDNT. Ostatnie trzy lata tamtego okresu byłam rozpoznawalna jako Jola z cateringu. Fundacja dała mi okazję do spotkania i poznania wielu księży i sióstr zakonnych. Podczas obozu w Białymstoku w 2015 r. poznałam elżbietanki, które mnie zachwyciły swoim stylem bycia i charyzmatem zgromadzenia otwartego na potrzebujących. I 5 lat temu wstąpiłam do Zgromadzenia Sióstr św. Elżbiety - wspomina siostra zakonna.
Siostra Józefa pierwszy raz jest dłużej w Radomiu. - Urzekło mnie to miasto, a najbardziej mieszkańcy. Kiedy w naszych koszulkach jeździmy, korzystając z komunikacji miejskiej, śpiewamy, podróżujący z nami radomianie włączają się w śpiew i często zachęcają do dalszego śpiewania - opowiada s. Józefa.
Dzień sportu obejmował turniej siatkówki i zmagania lekkoatletyczne na bieżni. - Zespoły, a jest ich 8, bo na tyle grup zostali podzieleni stypendyści, mieszkając w różnych częściach miasta, walczą o puchar obozu - wyjaśnia ks. Rafał Mierzejewski, wikariusz w Wielkiej Woli-Paradyżu. Z obozami fundacji związany jest już dobrych kilka lat. - Zaczęło się po drugim roku seminarium. Do tamtej pory wiedziałem tylko tyle, że jest fundacja i w kościołach zbierane są datki, które wspierają uzdolnioną młodzież. Fundację poznałem dzięki jej szefowi ks. Dariuszowi Kowalczykowi. Zrobiłem kurs wychowawcy i jeżdżę na obozy. A jako ksiądz pełnię rolę duszpasterza w jednej z 8 grup - mówi ks. Rafał.
Duszpasterz na stadionie krąży po bieżni, ustawia zawodniczki i zawodników, dba o poprawność w przebiegu zawodów. A że sport niesie pewne ryzyko urazów czy kontuzji, zawody mają również zabezpieczenie medyczne. Dba o to m.in. stypendystka Marta. Przyjechała z Uciechowa, z diecezji świdnickiej, z gminy Dzierżoniów. - Po wakacjach rozpocznę III rok studiów na kierunku lekarskim. Stypendystką jestem od ponad 7 lat. Na obozach czuję się super. Panuje cudowna atmosfera. A teraz, gdy zostało już tak niewiele dni do zakończenia, pojawia się ten smuteczek, że to się zaczyna kończyć - wyznaje Marta.
Marta jest w Radomiu ze swoją siostrą Hanią, która na obozie jest pierwszy raz. - Spotkałam świetnych ludzi, którzy mnie wprowadzili we wszystko. Czuję się świetnie. A w zawodach pobiegłam w sztafecie. Dałam z siebie wszystko - opowiada stypendystka, która uczy się w II LO im. św. Jana Pawła II w Dzierżoniowie.
Marta i Hania mają jeszcze pięcioro rodzeństwa. Wszyscy są bardzo muzykalni, może dlatego, że tata jest organistą. Marta gra na skrzypcach, Hania - na pianinie. - Wśród naszego rodzeństwa jest Marysia, która - tak, jak my wcześniej - uczy się w szkole muzycznej. Zapowiada się, że będzie stypendystką. Ja już kończę etap stypendialny, ale na pewno pozostanę w fundacji - podkreśla Marta. - A ja z pewnością wybiorę się na kolejny obóz - dodaje Hania.