W Muzeum im. Jacka Malczewskiego w Radomiu została otwarta wystawa "Płonące. Wycinanki Moniki Krajewskiej w dni życia, dni śmierci wpisane. Wystawa w hołdzie ludności żydowskiej Radomia".
Wystawa prezentuje prace Moniki Krajewskiej. Na cykl składa się 31 prac, w których artystka nawiązuje do obiektów związanych z kultem synagogalnym i przenosi je na tradycyjną żydowską technikę papierowej wycinanki, pieczołowicie odtwarzając symbolikę i ornamentykę sztuki żydowskiej z Europy Środkowo-Wschodniej.
- Nie można powiedzieć, że to są same wycinanki, ponieważ to są tak naprawdę głównie kolaże zrobione z wycinanek, fotografii, czasami techniki frotażu, która polega na przyciskaniu kartki i odrysowywaniu tego, co się znajduje na wypukłościach. Cykl opisuje ulotne wrażenia, czasami fragmenty wspomnień, modlitw. Prace prezentują niejednokrotnie fragmenty macew czy tego, co na nich zostało wyrzeźbione - wyjaśnia Ilona Pulnar-Duszyk, kuratorka wystawy z ramienia muzeum.
Prace artystki zostały uzupełnione eksponatami ze zbiorów muzeum oraz ze zbiorów Tomasza Staniszewskiego. - Są to przedmioty kultu religijnego. Mamy świeczniki chanukowe, kubki kiduszowe, fragmenty Tory. W centralnej części wystawy została umieszczona fotografia ołtarza, który znajduje się w synagodze we Włodawie. Zaaranżowaliśmy kącik, gdzie prezentujemy najlepiej zachowaną Torę i suknię Tory. Jest tzw. skarb żydowski, wykopany podczas badań archeologicznych - wylicza I. Pulnar-Duszyk.
Na planszach zaprezentowana jest historia Żydów radomskich. Mówił o niej podczas otwarcia Adam Duszyk, wicedyrektor muzeum.
Monika Krajewska od lat przywraca pamięć o tradycyjnej sztuce żydowskiej. - Wycinankę żydowską robię od wielu lat. Zaczynałam od dawnej ludowej wycinanki, która kwitła m.in. w Europie Wschodniej. To była sztuka religijna, pełna wersetów z różnych źródeł - i z Tory, i z komentarzy. Była wykonywana przez zwykłych ludzi. One były ozdobne, malowane. Myślałam, że będę robić w tym duchu, a potem zaczęłam iść w swoją stronę. Większość tekstów w moich wycinankach pochodzi bądź z Tory, bądź z liturgii. Po swojemu łączę je z symbolami - mówi M. Krajewska.
Prezentowany na wystawie cykl powstał pod wpływem losów żydowskich, historii pogromów, ucieczek. - Wykonywałam te wycinanki precyzyjnie, potem żeby odtworzyć historię, darłam je, paliłam, plamiłam i w takim stanie naklejałam na tło, które też często ma dramatyczny wyraz. Starałam się też przez zestawienie wersetów wydobyć tragedię i gorycz losów. Użyłam wersetu, w którym jest mowa o tym, żeby nas Wszechmocny ocalił od ognia, miecza, zarazy, głodu, ale sama wycinanka jest podpalona, porwana. Przez to mówi o tym, że tego losu się często nie dało uniknąć - wyjaśnia M. Krajewska.
Wystawę można zwiedzać do końca kwietnia.