Biada wam, uczeni w Piśmie – powiedział Pan Jezus. Nie chodziło bynajmniej o samo wykształcenie w zawiłościach prawnych norm.
Zbigniewa Herberta podziwiałem i podziwiam. I żałuję, że nie otrzymał literackiej Nagrody Nobla.
Są takie słowa, które zapomina się od razu, i takie, które raz usłyszane zapadają w pamięć jak w studnię bez dna.
Kiedy ma się 45 lat, to jest się człowiekiem dojrzałym. Rozumiem przez to, że życiowe doświadczenie, nabyte z latami, może już owocować w postaci mądrze dokonywanych wyborów.
Przyznałem się już kiedyś, że bardzo cenię Tomasza Mertona. Ten amerykański trapista zmarły w 1968 roku był tak popularny, że ponoć po jego śmierci tłumy ciągnęły do klasztorów, a bracia nazywali to zjawisko epidemią „mertonki”.
Skrzatusz, o którym pisaliśmy w zeszłym tygodniu, to miejsce przecudne. Ten przymiotnik ma tutaj znaczenie dosłowne, bo zarówno w samym sanktuarium Matki Bożej Bolesnej jest przecudnie, jak i prze-cuda się tam dzieją.
Jeśli Ci się wydaje, kochany Czytelniku, że centrum dużego miasta o godzinie 4.30 w sobotni (!) poranek z całą pewnością jest wyludnione, to… się grubo mylisz.
Czarno-biała fotografia. Mały chłopiec siedzi na ziemi, patrząc przed siebie.
Czy dwa porządki – doktryny katolickiej i prawa świeckiego – są skazane na nieusuwalny konflikt? – pyta Jacek Dziedzina w tym wydaniu „Gościa Niedzielnego” (ss. 24–25).
Arcybiskup Melbourne Peter Comensoli znalazł się ostatnio w czołówce medialnych postaci. A to za sprawą swojego kategorycznego stwierdzenia, iż woli pójść do więzienia niż złamać tajemnicę spowiedzi.
Wygląda na to, że Twoja przeglądarka nie obsługuje JavaScript.Zmień ustawienia lub wypróbuj inną przeglądarkę.