Nie wahał się, gdy w czasie wojny jako pierwszy poszedł w pole minowe. „Idźcie po moich śladach do kościoła” – dodawał wtedy odwagi parafianom.
Jako historyk Kościoła od szeregu lat badał życie i działalność sługi Bożego
Społeczność szkolna nie kryje dumy z faktu, że bp Piotr Gołębiowski jest ich krajanem
Ks. Zbigniew Niemirski/GN
– Ten znak heroicznej odwagi i poświęcenia sługi Bożego bp. Piotra Gołębiowskiego ma także wymiar symbolu. Wtedy, w Baćkowicach, uratowani zostali wszyscy. Gdy idziemy po śladach każdego sługi Bożego, prawdziwego świadka wiary, my także będziemy ocaleni – mówił bp Henryk Tomasik.
W Jedlińsku, rodzinnej parafii sługi Bożego bp. Piotra Gołębiowskiego, sprawowana była Msza św. w 32. rocznicę jego śmierci. – Papież Paweł VI mówił, że bardziej niż nauczycieli wiary potrzebujemy świadków. Takim był bp Piotr. Jest dla nas wzorem wiary i wierności Bogu oraz zawierzenia Maryi i ukochania Kościoła – zapewniali w czasie akademii, która poprzedziła Eucharystię, uczniowie jedlińskiego gimnazjum, którego patronem jest ich krajan.
Ks. Albert Warso, kapłan naszej diecezji i pracownik Watykanu, jest wicepostulatorem procesu kanonizacyjnego
Jako historyk Kościoła od szeregu lat bada życie i działalność sługi Bożego
Ks. Zbigniew Niemirski/GN
Mszę św., sprawowaną pod przewodnictwem ordynariusza, celebrowali księża z dekanatu Jedlińsk oraz z wielu parafii naszej diecezji, jak też diecezji sandomierskiej. Homilię wygłosił ks. Albert Warso. Kaznodzieja pracuje na Watykanie w Kongregacji Doktryny Wiary. Jest wicepostulatorem procesu beatyfikacyjnego sługi Bożego bp. Piotra Gołębiowskiego. Jako historyk wielokrotnie publikował materiały odnoszące się do życia i działalności bp. Gołębiowskiego. Także i w sobotnim kazaniu nie zabrakło odniesień do ważkich szczegółów, pokazujących i ludzką odwagę, i bezgraniczne zaufanie Bogu sługi Bożego. – W ludzkiej pamięci zapisała się jego pełna ufności modlitwa wraz z parafianami w kościele św. Mikołaja w Baćkowicach. Gdy strzały niemieckie stawały się coraz bliższe i bardziej intensywne, ks. Gołębiowski polecił matkom z dziećmi schronić się w kaplicy z ołtarzem patrona parafii. Mówił: „Ufajmy! Św. Mikołaj nie pozwoli skrzywdzić tych dzieci”. Niedługo potem, tuż za ścianą, przy której stał ołtarz świętego, słychać było silny wybuch, po którym wyleciały wszystkie szyby w kościele. Okazało się, że pocisk kierował się wprost na kaplicę. Rozbił się jednak o rosnący przy murze stary duży orzech. Nazywano wtedy ks. Piotra drugim św. Mikołajem i mówiono, że był taki, jak o. Kolbe – mówił kaznodzieja.