Twarzą w twarz z kard. Ratzingerem

Był w Radomiu jeszcze jako Prefekt Kongregacji Nauki Wiary. Zgodził się na rozmowę, do której chcemy wrócić teraz, gdy kończy się jego pontyfikat.

„Każdy więc uczony w Piśmie – mówi Pan Jezus w Mateuszowej Ewangelii – który stał się uczniem Królestwa niebieskiego, podobny jest do ojca rodziny, który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare”. W pewnym sensie w tych słowach odbija się współczesne spotkanie tradycji ze wszelka nowością. Jawią się przy tym także różne aktualne oczekiwania od Kościoła. Gdy jedni chcieliby widzieć w nim awangardę i przewodnika przez wszystkie ciemności i niepewności tego, co nowe, inni wolą postrzegać Kościół jedynie jako obrońcę tradycji. Prawda zapewne leży pośrodku. Ale, Eminencjo, żywym pozostaje pytanie o kryteria, o to, co za św. Pawłem możemy nazwać „rozróżnianiem duchów”.

– Problem zawarty w pytaniu dotyka nie tylko naszej posługi w Kongregacji Nauki Wiary. On zachowuje swą aktualność w posłudze każdego biskupa i kapłana. Chodzi w nim zarazem o dwa aspekty: o wychwycenie tego, co istotne i czemu należy się ochrona i zarazem o to, że właśnie to należy wieść ze sobą w przyszłość.

Ksiądz ma rację, że w problemie tym odzywa się konstrukcja „albo… albo”, która nie jest do końca słuszna. W rzeczywistości bowiem oba elementy występują razem. Już wcześniej próbowałem pokazać, że wierność Chrystusowi nie jest czymś, co można na stałe „zamocować”. Ona zawsze poprowadzi ku owej kopalni coraz to nowego doświadczenia skarbów Bożej prawdy. Wierność jest założeniem każdej przemiany, każdego owocnego działania. Tylko wtedy, gdy pozostaje się wiernym, można odkrywać prawdziwe głębie. Dotyczy to też kontaktów międzyludzkich: tylko w wierności wzrasta wzajemne poznanie, doświadczenie drugiego, które powiodą ku coraz głębszej miłości.

Tak to warunek wierności staje się warunkiem postępu. Tylko tam, gdzie istnieje kontynuacja, znajduje się prawdziwy postęp, prawdziwe poszukiwanie. Tam zaś, gdzie owej kontynuacji nie ma, zabraknie też precyzyjnego określenia kierunków postępu. O to samo chodzi też w pracach naszej Kongregacji, w naszej służbie na rzecz wiary. Chodzi w niej o pozostanie wiernym w życiu, by w konsekwencji odkrywać prowadzące nas ciągle dalej siły prawdy.

Pyta Ksiądz o kryteria owego rozróżniania. Powiem tyle: Fundamentalnym kryterium pozostaje Urząd Nauczycielski Kościoła. Kościół otrzymał go od Pana po to, by żyć jego Słowem i by w tym życiu i przez moc tego życia to Słowo wykładać. W ten sposób Pismo Święte, najpierw przeżyte, znajdzie swe właściwe miejsce, poprawny wykład oraz posiądzie moc przenikania ludzkiego życia.

To oczywiste, że Urząd Nauczycielski Kościoła nie jest autonomiczny. Jest on instytucją złączoną ściśle ze wspólnotowym życiem Kościoła z Chrystusem, obecnym w sakramentach oraz Pismem Świętym i Tradycją.

Urząd Nauczycielski Kościoła jest strukturą żywotną i wielopostaciową. On nie odkrywa niczego, by potem – niczym absolutny monarcha – mówić: „to i to ma tak i tak obowiązywać”. On żyje w posłuszeństwie wobec objawionego Bożego Słowa, żyje też w posłuszeństwie wobec objawionego Bożego Słowa, żyje też z posłuszeństwa i wewnętrznej wierności wobec tegoż żywego Objawienia. Stamtąd otrzymuje dogmaty Ducha Świętego, który daje też Kościołowi moc ich prawidłowego wykładu.

Ewangelicki egzegeta Ulrich Luz w swym artykule „O zasady ewangelickiego wykładu Pisma Świętego” pisze, iż nie ma słuszności Marcin Luter stawiając tezę, ze Pismo Święte jest zasadą wykładu samą dla siebie. W efekcie prowadzi to do fragmentacji Biblii, gdzie każdy podaje własny wykład. Autor tegoż artykułu daje bezpośrednio do zrozumienia, że pozostanie wiernym Pismu Świętemu domaga się żywej wspólnoty wiary, która przewodzi w „rozróżnianiu duchów” i daje kryteria. Właśnie to pozwala ostatecznie na pozostanie wiernym Pismu Świętemu.

 

« 1 2 3 4 5 »
oceń artykuł Pobieranie..