Według najnowszych badań 75 proc. Polaków nie wie nic o Komitecie Obrony Robotników, organizacji, która wspierała represjonowanych robotników po proteście z czerwca 1976 r. w Radomiu, Ursusie i Płocku, a potem stała się źródłem pierwszej "Solidarności".
Po nadzwyczajnym kongresie sędziów szykuje się ponoć kongres historyków. Debata ma dotyczyć m.in. sprawy budowania tzw. nowej wykładni historii najnowszej przez tych, którzy ostatnio zdobyli władzę.
Starszej wersji, opisującej, oceniającej i interpretującej nasze dzieje, mają bronić historycy raczej lewej strony sceny politycznej, a często badacze, którzy utrwalali wykładnię przeszłości w słusznie minionym ustroju.
Skąd takie przypuszczenie? Rodzi się ono po analizie nazwisk historyków, które pojawiają się w informacjach zapowiadających to wydarzenie.
A tu u nas teraz, przed tym kongresem, 40. rocznica powstania Komitetu Obrony Robotników. Co to za rocznica, co to za organizacja, o której tak wielu nic nie wie? Jak ona lokowała się w programach uczenia historii najnowszej w szkołach w owej „starszej wersji”, skoro o niej nic nie wie 75 proc. Polaków? Czyżby owi obrońcy „starej” wykładni nadal będą bronić tego zamilczenia?
Spadkobiercą nieznanego KOR-u mieni się dziś KOD.
Komitet Obrony Demokracji zagościł ze swym marszem w Radomiu 25 czerwca, w dniu 40. rocznicy robotniczych protestów z Radomia, Ursusa i Płocka, po których powstał wtedy Komitet Obrony Robotników.
W tym ostatnim działali i Antoni Macierewicz, i Adam Michnik, a obok nich wielu, którym dziś ze sobą bardzo nie po drodze.
Byłem na tym marszu KOD-u. Zebrali się w miejscu dawnej bramy głównej Zakładów Metalowych, skąd 25 czerwca 1976 r. ruszył protestacyjny marsz robotników. Członkowie i sympatycy KOD wyszli stąd i teraz.
Ale, co zwróciło moją uwagę, nie przyszli ich witać jako dziedziców ich dawnych obrońców tamci protestujący. Czyżby nie rozpoznali w nich kontynuatorów tamtej wielkiej sprawy? A może takiej kontynuacji po prostu nie ma? Może bazowanie na niewiedzy jest źródłem nadużycia i jakiegoś przekłamania?
Od 25 lat wykładam historię biblijną. Owszem czasy odleglejsze nawet od starożytnej Grecji i Rzymu.
Ale już w tej przestrzeni belfrowskiego czasu widzę, że kolejne pokolenia słuchaczy przychodzą coraz gorzej przygotowani z tzw. "historii". Coś złego stało się z nauczaniem o naszej przeszłości. Nieznajomość, czym był KOR, to tylko jeden z wielu tematów. Źle i coraz gorzej jest z całą historią.
W kontekście owego kongresu historyków trzeba by z troską spojrzeć na nauczanie o naszej przeszłości jako takiej.
Mam wrażenie, że niedawne hasło „wybierzmy przyszłość” przyniosło bardzo złe owoce. Idziemy dokądś, ale nie wiemy za bardzo w jakim kierunku, bo nie wiemy, skąd przychodzimy.
W tą przestrzeń niewiedzy łatwo wpisywać, co się komu "uwidzi".