Rozmowa z kard. Josephem Ratzingerem przeprowadzona została 26 maja 2002 roku w studiu Radia AVE dla rozgłośni i tygodnika AVE w Radomiu, dzień po święceniach biskupich abp. Zygmunta Zimowskiego.
Ksiądz Zbigniew Niemirski: Eminencjo, w imieniu naszych redakcji, czytelników i słuchaczy pragnę najpierw złożyć najserdeczniejsze urodzinowe życzenia. Niech nam będzie wolno przy tym powtórzyć słowa Ojca Świętego Jana Pawła II, które w ubiegłym roku - z okazji 50. rocznicy święceń kapłańskich - skierował na ręce Księdza Kardynała: "Osobistej świętości aż do najdalszej ofiary z siebie; formacji misjonarskiej złączonej ze stałą troską o jedność; koniecznej integracji między duchowym charyzmatem a instytucjonalnym urzędem" - nasze życzenia łączymy z zapewnieniem o stałej pamięci modlitewnej.
Kard. Joseph Ratzinger: Ogląd jedynie małych wycinków życia czy wręcz chwil, może niekiedy owocować pokusa twierdzeń, że oto Bóg zapomniał. Gdy jednak spojrzy się na nie w całości jego biegu, oto okazuje się, że On był zawsze blisko, zawsze tutaj. Staje się oczywistym, że Bóg dawał odczuć swą obecność w trudnych momentach życia oraz że zawsze posyłał ludzi gotowych śpieszyć z pomocą i wsparciem. To jest to pierwsze, fundamentalne źródło mojej wdzięczności, jaka rodzi się w moim sercu i którą wyrażam, patrząc wstecz. W nim rodzi się także moja wdzięczność skierowana ku tym, którzy mi tak wiele pomogli. Oni nadal stoją u mego boku, myślę tu także o moich współpracownikach z Kongregacji Doktryny Wiary, w której od ponad dwudziestu lat pracuję i w której przychodzi mi pełnić zadania wcale niełatwe. Ogarniam myślą wielu dobrych współpracowników, z którymi tworzymy prawdziwie rodzinną atmosferę. Sądzę, że to oczywiste - i nie muszę o tym wspominać - że wdzięczną pamięcią ogarniam także biskupa Zygmunta. Jubileusz jest zawsze wspaniałą okazją do wyrażenia wdzięczności. Bez tego wielkiego rodzinnego bycia razem, zakorzenionego w wierze i miłości do Chrystusa, nie pełniłbym mojej służby i nie byłbym w stanie jej pełnić.
Ponad 51 tys. stron internetu powołuje się na osobę Eminencji. Są tam strony, które noszą nagłówki "Fun-Club Kardynała Ratzingera". Czy nie jest to znak, że dzisiejsza problematyka wiary, pytania o sens, o życie Kościoła pozostają niezwykle żywe, że postawa obojętności wobec spraw wiary jest bardziej pozą niż rzeczywistością?
Istnienie takich "Fun-Clubów" postrzegam jako rzecz radosną i bardzo miłą. Muszę przy tym dopowiedzieć, że ilekroć jestem na Placu Świętego Piotra, bądź odwiedzam inne miejsca, czy odbywam podróże do miast i krajów, spotykam wielu ludzi, którzy szukają wiary Kościoła, którzy wiedzą, że on jest opoką, która nas nosi. Oni o tym wiedzą. Z drugiej strony doświadczają, że ideologie rozpadają się, a nowoczesność potrafi być też nudną i "niestrawną". Ci ludzie są przekonani o tym, że Słowo, które Pan pozostawił w swoim Kościele i w rzeczywistości wiary pozostają trwałe.
Z jednej strony w tym zakorzenia się radość i światło, ale z drugiej rodzi to niemało sprzeciwów wobec wiary, choć te przemijają i rozpadają się. Istnieją bowiem wielkie obszary niezwykle głębokiej tęsknoty za prawdziwym życiem w Kościele oraz wewnętrznego przekonania, że to on posiada Słowo Prawdy, że to w nim działają słowa życia wiecznego przekazanego przez Pana. To przekonanie rodzi ufną radość, że z nim można kroczyć ku przyszłości, a wiara pozostaje żywą. Właśnie dlatego wielu młodych ludzi jest przekonanych, że tutaj znajdzie słowa życia wiecznego. Co więcej, że nie potrzebują szukać gdzie indziej i nie muszą iść dokądkolwiek indziej.