Rozmowa z kard. Josephem Ratzingerem przeprowadzona została 26 maja 2002 roku w studiu Radia AVE dla rozgłośni i tygodnika AVE w Radomiu, dzień po święceniach biskupich abp. Zygmunta Zimowskiego.
Joseph Ratzinger, teolog i biskup, kardynał i Prefekt Kongregacji Nauki Wiary jest osobą dobrze znaną w Polsce. Doktoraty honoris causa (na przykład w Opolu i Lublinie), rozliczne wykłady i wywiady, książki i publikacje (tylko w ostatnim roku przełożono na język polski trzy książki Eminencji) to wszystko pomaga nam - w naszym tu i teraz - pogłębiać zrozumienie rzeczywistości Boga, człowieka i świata. Eminencjo, skąd bierze się i w czym zakorzenia to niezwykłe bogactwo człowieczych pytań o Boga, człowieka i świat?
Owe bogactwo pytań o Boga, człowieka i świat bierze się z nieskończoności Boga. On sam jest nieskończony i niezmierzony, i to od Niego pochodzą niezgłębione źródła prawdy, miłości, piękna. Ich nigdy nie da się wyczerpać, a świat i człowiek są zrealizowaną formą zamiarów Boga, w nich odbija się Jego tajemnica. Stąd też rodzące się pytania o świat i człowieka znajdują ostateczne odpowiedzi, zanurzając się na powrót w Bogu. To dlatego także teologia pozostanie zawsze w pewnym wewnętrznym napięciu. Święty Jan od Krzyża powiedział kiedyś: „Bóg ma jedno serce w Jezusie Chrystusie”. Tu wszystko zostało powiedziane, i nie ma niczego więcej, co chciałbym dodać.
Z drugiej jednak strony trzeba powiedzieć, że istnieją kopalnie, w których otwierają się nowe korytarze, a w niej dają się odnaleźć pokłady skarbów.
Od ponad pięćdziesięciu lat zajmuję się teologią i potwierdzam to z całym przekonaniem, że Pismo Święte nie zestarzało się, ani nie stało się nużące. Nie wyczerpała się też jego treść. Dzieje się tak dlatego, gdyż w każdym czasie posiada ono moc przekonywania w coraz to nowych odsłonach, stając się takim obdarowaniem, o jakim wcześniej nikt nawet nie mógł pomyśleć. Owo niewyczerpanie Objawienia i samej prawdy, którą pokazuje Pismo Święte, a w którym przecież obecny jest sam Bóg, czyni z uprawiania teologii dziedzinę niezwykle pasjonującą - nie umniejszając oczywiście wagi innych sektorów naszej rzeczywistości - a co za tym idzie, czyni z niej dziedzinę piękną i ważną. On wskazuje, jak powinniśmy żyć, co powinniśmy i co możemy czynić, by wzrastać w naszym człowieczeństwie, To jest świat wiary, który zawsze dotyczy naszego ja i który najczęściej nas tak przepełnia, że nie sposób stać obok, a ciągle ma się do powiedzenia coś nowego.
Najważniejsze spośród działań, prac i wypowiedzi Kongregacji Nauki Wiary możemy poznawać za pośrednictwem środków społecznego przekazu. Efekty tych prac tworzą ogromny zbiór wypowiedzi i odpowiedzi, wyjaśnień i przesłań, konferencji, komentarzy i dokumentów. Mamy jeszcze żywo w pamięci komentarz do deklaracji „Dominus Iesus” z sierpnia 2000 r., a potem szereg innych konferencji prasowych i interwencji. Teraz usiłujemy zgłębić treść Listu Apostolskiego „Misericordia Dei”. 2 maja, w czasie konferencji prasowej z racji ogłoszenia tego Dokumentu, odpowiadając na retoryczne, ale przy tym wręcz agresywne pytanie, mówił Eminencja: „Czy jest to tekst, który nakłada na chrześcijanina nowe ciężary? Jest wręcz przeciwnie: Zostaje w nich uchroniony całościowy i osobowy charakter ludzkiej egzystencji”. Bardzo zwięźle, a przy tym z ogromną głębią treści.
Ojciec Święty zdecydował się na publikację motu proprio wobec pytań odnoszących się do sakramentu pokuty, który dziś chętniej nazywamy sakramentem pojednania, bądź miłosierdzia w Bogu. Na decyzję Papieża wpłynął fakt istnienia w Kościele obszarów, gdzie w ostatnich trzydziestu latach w sposób znaczny zanikła praktyka spowiedzi indywidualnej. Początkowo zastępowano ją rozgrzeszeniem zbiorowym (absolucją generalną). Przy powierzchownym spojrzeniu wyglądało to tak: napływ ludzkich rzesz, świadomych, że tą drogą dużo prościej uzyskać rozgrzeszenie, przekonywał, że oto otworzyły się dużo większe możliwości pracy duszpasterskiej. Analizując jednak głębiej to zjawisko, rodził się oczywisty wniosek: akt rozgrzeszenia stracił wymiar osobowy. Towarzyszył mu proces coraz mniej poważnego wnikania we własne ja. W konsekwencji ów napływ korzystających z generalnych absolucji spadł. Ostatecznie zaś zaprzestano na serio traktować sam sakrament pokuty. Ten sam proces dotknął świadomości i poczucia winy oraz rozumienia rzeczywistości kochającego Boga. Ten cały proces unaocznił więc jak bardzo ważnym w życiu Kościoła i w życiu wiary każdego człowieka jest sakrament pokuty - szczególne i osobiste spotkanie z Bogiem.
Wszystkie sakramenty posiadają charakter osobowy. Nie mówimy przecież: „Chrzcimy was”, ale: „Ja ciebie chrzczę”. W taki sam sposób Eucharystia i pozostałe sakramenty wraz ze swym osobowym charakterem ukazują wymiar bezpośredniego doświadczenia. W sakramencie pokuty Pan przebacza mi moje grzechy i moją winę. Ja wiem o tym, że przed Nim nie jestem elementem składowym bezimiennej rzeszy. On mnie zna, przebacza mi i uzdrawia moje życie. To doświadczenie jest oczywiście uciążliwe: winy należy najpierw poznać, a wyznanie ich nie jest przecież wygodne. Jednakże jest to doświadczenie naszego życia, które rodzi prawdziwe wyzwolenie. A skoro to doświadczenie podejmuje sam Bóg, który mi wybacza, to ja wiem: Zostałem na nowo stworzony. Jeśli tego zabraknie, chrześcijaństwo będzie stawać się bezbarwne, a ów osobowy kontakt z Bogiem wyblaknie i osłabnie.
Wracając zaś do konferencji prasowej w Rzymie: Chciałem wówczas pozorowi przeciwstawić trud rzeczywistości wielkiego wyzwolenia, które ofiarowuje nam Pan. Chodzi przecież o pełnię szczęścia płynącego z głębi tego wyzwolenia. Wobec niego procedury psychoterapii - w gruncie rzeczy przecież uciążliwe - nie prowadzą do samego końca. Dzieje się tak z tego prostego powodu, że nie uwzględniają one faktu, iż osobistą winę darować może jedynie Bóg. Zamiarem Ojca Świętego w żadnym razie nie było przypominanie jakichś „starych ciężarów”, ale głęboka chęć przybliżenia rzeczywistości wyzwolenia, o którym wielu zapomniało i którego w konsekwencji brak w ich wnętrzu.