Rozmowa z kard. Josephem Ratzingerem przeprowadzona została 26 maja 2002 roku w studiu Radia AVE dla rozgłośni i tygodnika AVE w Radomiu, dzień po święceniach biskupich abp. Zygmunta Zimowskiego.
„Każdy więc uczony w Piśmie - mówi Pan Jezus w Mateuszowej Ewangelii - który stał się uczniem Królestwa niebieskiego, podobny jest do ojca rodziny, który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare”. W pewnym sensie w tych słowach odbija się współczesne spotkanie tradycji ze wszelka nowością. Jawią się przy tym także różne aktualne oczekiwania od Kościoła. Gdy jedni chcieliby widzieć w nim awangardę i przewodnika przez wszystkie ciemności i niepewności tego, co nowe, inni wolą postrzegać Kościół jedynie jako obrońcę tradycji. Prawda zapewne leży pośrodku. Ale, Eminencjo, żywym pozostaje pytanie o kryteria, o to, co za św. Pawłem możemy nazwać „rozróżnianiem duchów”.
Problem zawarty w pytaniu dotyka nie tylko naszej posługi w Kongregacji Nauki Wiary. On zachowuje swą aktualność w posłudze każdego biskupa i kapłana. Chodzi w nim zarazem o dwa aspekty: o wychwycenie tego, co istotne i czemu należy się ochrona i zarazem o to, że właśnie to należy wieść ze sobą w przyszłość.
Ksiądz ma rację, że w problemie tym odzywa się konstrukcja „albo… albo”, która nie jest do końca słuszna. W rzeczywistości bowiem oba elementy występują razem. Już wcześniej próbowałem pokazać, że wierność Chrystusowi nie jest czymś, co można na stałe „zamocować”. Ona zawsze poprowadzi ku owej kopalni coraz to nowego doświadczenia skarbów Bożej prawdy. Wierność jest założeniem każdej przemiany, każdego owocnego działania. Tylko wtedy, gdy pozostaje się wiernym, można odkrywać prawdziwe głębie. Dotyczy to też kontaktów międzyludzkich: tylko w wierności wzrasta wzajemne poznanie, doświadczenie drugiego, które powiodą ku coraz głębszej miłości.
Tak to warunek wierności staje się warunkiem postępu. Tylko tam, gdzie istnieje kontynuacja, znajduje się prawdziwy postęp, prawdziwe poszukiwanie. Tam zaś, gdzie owej kontynuacji nie ma, zabraknie też precyzyjnego określenia kierunków postępu. O to samo chodzi też w pracach naszej Kongregacji, w naszej służbie na rzecz wiary. Chodzi w niej o pozostanie wiernym w życiu, by w konsekwencji odkrywać prowadzące nas ciągle dalej siły prawdy.
Pyta Ksiądz o kryteria owego rozróżniania. Powiem tyle: Fundamentalnym kryterium pozostaje Urząd Nauczycielski Kościoła. Kościół otrzymał go od Pana po to, by żyć jego Słowem i by w tym życiu i przez moc tego życia to Słowo wykładać. W ten sposób Pismo Święte, najpierw przeżyte, znajdzie swe właściwe miejsce, poprawny wykład oraz posiądzie moc przenikania ludzkiego życia.
To oczywiste, że Urząd Nauczycielski Kościoła nie jest autonomiczny. Jest on instytucją złączoną ściśle ze wspólnotowym życiem Kościoła z Chrystusem, obecnym w sakramentach oraz Pismem Świętym i Tradycją.
Urząd Nauczycielski Kościoła jest strukturą żywotną i wielopostaciową. On nie odkrywa niczego, by potem - niczym absolutny monarcha - mówić: „to i to ma tak i tak obowiązywać”. On żyje w posłuszeństwie wobec objawionego Bożego Słowa, żyje też w posłuszeństwie wobec objawionego Bożego Słowa, żyje też z posłuszeństwa i wewnętrznej wierności wobec tegoż żywego Objawienia. Stamtąd otrzymuje dogmaty Ducha Świętego, który daje też Kościołowi moc ich prawidłowego wykładu.
Ewangelicki egzegeta Ulrich Luz w swym artykule „O zasady ewangelickiego wykładu Pisma Świętego” pisze, iż nie ma słuszności Marcin Luter stawiając tezę, ze Pismo Święte jest zasadą wykładu samą dla siebie. W efekcie prowadzi to do fragmentacji Biblii, gdzie każdy podaje własny wykład. Autor tegoż artykułu daje bezpośrednio do zrozumienia, że pozostanie wiernym Pismu Świętemu domaga się żywej wspólnoty wiary, która przewodzi w „rozróżnianiu duchów” i daje kryteria. Właśnie to pozwala ostatecznie na pozostanie wiernym Pismu Świętemu.
Przybył Eminencja do Radomia jako biskup konsekrator naszego biskupa, Zygmunta Zimowskiego, który niemal 20 lat pracował u boku Eminencji w Kongregacji Nauki Wiary. Współpracowaliście przy wielu dokumentach, a tutaj także przy powstawaniu „Katechizmu Kościoła Katolickiego”. Proszę powiedzieć, które z przesłań „Katechizmu” w sposób szczególny chciałby nam zostawić Eminencja wraz z osobą naszego biskupa diecezjalnego?
W Kongregacji Nauki Wiary pracowaliśmy wspólnie nad przygotowaniem „Katechizmu Kościoła Katolickiego”, który stał się w Kościele fundamentalnym podręcznikiem w dziele przekazywania wiary. W rozpoznawaniu kryteriów, owym „rozróżnianiu duchów”, będzie też coraz bardziej stawał się punktem odniesień.
Wracając myślą do fundamentalnych założeń pracy: W całokształcie wypowiedzi, jakie „Katechizm” powinien był dać i dać musiał - by stworzyć czytelny wykład wiary - wspólną podstawą myślową było jego trynitarze uwarstwienie. Wszystko więc, co tu się zaczyna, prowadzi ostatecznie do tego samego: My po prostu wierzymy w żyjącego i trójjedynego Boga.
Gdy tutaj myślę o dobrym biskupie Zygmuncie, by wypowiedzieć słowo naszego wspólnego wspomnienia, wracam do tej troski o obraz Boga - Boga, który w Chrystusie pokazał swe oblicze. Konsekwencja tej troski stanie się troska o konkretnego człowieka: wielkiego i małego, szczególnie o biednego, także troska o powołania kapłańskie, by ludzie mogli otrzymać chleb wiary i by doświadczyli prostoty płynącej z miłości Kościoła.
To są najprostsze i bezpośrednie konsekwencje naszej wiary w Boga, Boga, który jest miłością. Nasza pasterska troska musi się w niej zanurzać i ją pokazywać, by rodzić doświadczenie Kościoła jako miłości. Niech doświadczają jej ci, którym szczególnie brak miłości: zostawieni na marginesie życia społecznego, opuszczeni, cierpiący, ci, którzy znikąd nie otrzymują miłości. Oni wszyscy powinni doświadczać tego, że Kościół posiada skarby miłości, które rozdaje wszystkim. Wierzę w to, że jeśli będziemy to czynić, na powrót umożliwimy poznawanie Boga, umiłowanie Chrystusa i wzrost powołań duchownych.